-
Styczeń
Gdy tylko zaczyna przybywać w styczniu dnia, jak na przysłowiowy barani skok, budzi się we mnie pasja ogrodnika. Zaczynam snuć plany, jak upiększyć moje rabatki, co nowego kupić, a może od nowa zaaranżować niektóre kąciki? Spaceruję więc wśród uśpionych, zaschniętych roślinek i cytuję znana strofę: „ ...za wcześnie kwiatku, za wcześnie, jeszcze północ mrozem dmucha...”Mimo to biorę się do pracy. Sprawdzam zimowe okrycia delikatnych krzewów i kwiatów. Biorę się też za bielenie pni i grubszych konarów drzew owocowych, aby mniej się nagrzewały w dzień. Uchronimy w ten sposób rośliny przed uszkodzeniami powstającymi w wyniku zbyt gwałtownych różnic temperatur między nocą a dniem.
Przeglądam też nasiona pozostałe z ubiegłego roku. Sprawdzam, które dokupić. Ziemia w tym roku jeszcze nie zamarzła, wysiewam więc niewielką ilość marchewki i pietruszki. Przyspiesza to ich wzrost o co najmniej dwa tygodnie. Wysiewam też nasiona niektórych kwiatów (np. ciemierników, pierwiosnków, goryczek). Do wykiełkowania potrzebują one przemrożenia. Nasiona, najlepiej w pojemnikach, lekko przyklepujemy, a skrzynkę przykrywamy folią, by woda ze śniegu albo deszcze nie wypłukały nasion. Możemy też w mieszkaniu lub oranżerii wysiać nasiona begonii bulwiastych.
Zimą pojawiają się w naszych ogrodach świeże kopce kretów. Warto taką wykopaną ziemię zebrać i przechować. Przyda się do przygotowania podłoża pod rozsadę kwiatów i warzyw. Ponieważ kret wypycha ją z głębszych warstw, pozbawiona jest zwykle zarodników grzybów chorobotwórczych.
Zamierzam również jak najwcześniej ukwiecić dom. Ścinam więc gałązki forsycji, migdałka i wstawiam do wazonu. Po trzech, czterech tygodniach zakwitną. W tym celu też wnoszę do domu pojemniki z cebulami tulipanów, narcyzów, hiacyntów, by po kilku tygodniach mogły nas ucieszyć pięknymi kwiatami. Początkowo mogą stać w temperaturze 10 – 15 st. Gdy wykiełkują, potrzebują dużo światła i cieplejszego miejsca (15 – 20 st.).
Styczeń ma dla nas jeszcze wiele innych propozycji, ale nie bądźmy przesadni, nie przepracowujmy się.
Powrót... »